Wicemistrzostwo świata w piłce ręcznej to dopiero początek. Katar chce pokazać całemu światu, jak dokonać niemożliwego i zbudować w dwumilionowym kraju sportową potęgę.
To i tak wiele. Jeszcze w 2004 roku w Katarze mieszkało 750 tysięcy ludzi. Rozwój w ostatnich latach sprawił, że dzisiaj to najbogatsze państwo na świecie. Przychód na mieszkańca w 2013 roku wyniósł 145 tys. dolarów – o prawie 60 tys. więcej od drugiego Luksemburga. To zasługa ogromnych złóż gazu ziemnego oraz ropy naftowej (trzecie największe zasoby na świecie). To daje Katarczykom niewyobrażalne możliwości. Takie, o jakich inni mogą tylko pomarzyć.
Fundamentem rozwoju sportowego jest fundacja Aspire Zone. W jej ramach działa akademia Aspire Sport oraz Aspetar. Akademia Aspire do 2020 roku ma zamiar stać się „punktem odniesienia” dla innych tego typu projektów.
Akademia stworzyła program „futbolowe marzenia”. Od 2007 roku przetestowali ok. 4 milionów nastoletnich chłopców marzących o grze w piłkę nożną. Głównie z Afryki, lecz odwiedzili również takie zakątki jak Wietnam, Tajlandia, Gwatemala, Paragwaj czy Kostaryka. To największe takie poszukiwania w historii. Najlepszych zawodników (20 rocznie) wysyłają do senegalskiego ośrodka Aspire Zone lub przyjmują u siebie, w Dausze. Wybrańcy mają zagwarantowane zakwaterowanie, darmową edukację czy miesięczne kieszonkowe.
O nic nie muszą się martwić ich rodzice. Oni otrzymują od państwa aż do 5 tys. dolarów miesięcznie. Obok tych zawodników szkolą się Katarczycy – mają rywalizować z najlepszymi, by sami się rozwijali. Właśnie po to ściągani są sportowcy z zagranicy; znacznie przyspieszają proces rozwoju sportu podnosząc poziom, zwłaszcza w dyscyplinach drużynowych. W Dausze trwa właśnie międzynarodowy turniej piłkarski „Al Kass”. Przyjechały na niego zespoły do lat 17 Arsenalu, Atletico Madryt, Realu Madryt, Juventusu, Milanu czy Paris Saint-Germain.
Każdy zostanie sprawdzony
Ale akademia nie zajmuje się wyłącznie piłką nożną. Katarczycy chcą zaznaczyć swoją obecność w każdym sporcie. W akademii Aspire ogromny nacisk kładzie się również na lekkoatletykę, squash czy tenis stołowy. Przedstawiciele tych sportów mają zagwarantowaną całoroczną opiekę. Golfiści, tenisiści czy pływacy również znajdą pomoc w akademii – chociażby medyczną – ale zajmują się nimi trenerzy z ich macierzystych federacji sportowych. Najzdolniejsi sportowcy mogą liczyć na „przyśpieszoną ścieżkę kariery”. Żaden talent nie powinien przejść niezauważony dzięki programowi identyfikacji talentu oraz testowania (TITP). Uczniowie szóstych klas są badani po to, by znaleźć tych z potencjałem sportowym. We wszystkim wspomaga ich nauka. Katarczycy czerpią garściami z najnowszej technologii oraz odkryć naukowych. Największych specjalistów sprowadzają do siebie.
Aspire oferuje również uczniom zajęcia pozalekcyjne – mogą trenować wybrany przez siebie sport lub brać udział w ćwiczeniach ogólnych. Najzdolniejsi mogą otrzymać stypendium i trafić do akademii. Powszechne są zachęty finansowe. Pieniądze mają gwarantować to, że nikt zdolny nie porzuci uprawianego przez siebie sportu. By lepiej wszystkim zarządzać, utworzona została centralna baza danych, gdzie zbierane są wszelkie możliwe dane dotyczące katarskich sportowców. Ścieżki kariery są od razu wytyczone.
Nikt nie ma prawa wymknąć się z rąk systemowi. Bo Katar nie może sobie na to pozwolić. Z raportu Kataru dotyczącego sportu za lata 2012-13 wynika, że zarejestrowanych tam jest 19,5 tysiąca sportowców. Najpopularniejsze dyscypliny to piłka nożna, pływanie, lekkoatletyka czy piłka ręczna.
Ale dorosłych, zawodowych sportowców, jest tylko 2700. 8,5 tys. to dzieci, z czego tylko 500 to dziewczynki. Ale sytuacja pod tym względem i tak uległa poprawie. Jeszcze w 2000 roku kobiety prawie w ogóle nie brały udziału w sporcie. Po raz pierwszy pojechały na Igrzyska Olimpijskie w 2012 roku. Naciski wywierał Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Pierwszy udział na IO Katar wziął w 1984 roku. Do tej pory zdobył cztery brązowe medale. Najbardziej musi ich cieszyć krążek Mutazza Isa Barszima, skoczka wzwyż. Trzy lata temu w Londynie został pierwszym medalistą olimpijskim wywodzącym się z akademii Aspire. W zeszłym roku zdobył złoto na halowych mistrzostwach świata w Sopocie. Trenerem pochodzącego z Sudanu sportowca był Polak, Stanisław Szczyrba.
Szkoleniowców z zagranicy jest już wielu, ale potrzeba jeszcze więcej. To oni są na razie najważniejsi; kto inny wykształci sportowców, kogo podpatrywać mają inni katarscy trenerzy? W lekkiej atletyce w 2008 roku na jednego trenera przypadało aż 76 sportowców. Sytuacja od tego czasu znacznie się poprawiła. Z ostatnich danych wynika, że jeden trener musi obecnie opiekować się 25 lekkoatletami.
Pierwsze efekty szkoleń są już widoczne. Piłkarska reprezentacja Kataru do lat 19 wygrała w zeszłym roku mistrzostwa Azji, czego nie zrobiła nigdy wcześniej. Młodzieżowcy grają w takich europejskich klubach jak Atletico Madryt, Real Sociedad, Villarreal, Sevilla, Red Bull Salzburg czy Celtic. – To nowe pokolenie wychowane w innym środowisku niż poprzednicy – powiedział Scott McIntyre, australijski dziennikarz zajmujący się azjatycką piłką, w rozmowie z Michałem Szadkowskim. Dość powiedzieć, że w finale Milk Cup 2011 – turnieju dla młodzieżowców rozgrywanego w Irlandii Północnej – akademia Aspire pokonała 5-1 rówieśników z Manchesteru United. Kiedyś w tym turnieju grali tacy zawodnicy jak Ryan Giggs, Paul Scholes czy David Beckham.
„W Europie czegoś takiego nie ma”
Za to Aspetar to pierwsze w rejonie Zatoki Perskiej wyspecjalizowane centrum medycyny sportowej. Do końca tego roku ma stać się liderem w medycynie sportowej na świecie! Nie jest to niemożliwe. Za opiekę medyczną podczas ostatnich mistrzostw świata w piłce ręcznej centrum otrzymało nagrodę od IHF (Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej) za „wybitną opiekę medyczną”. Aspetar pomagał również w powstaniu najbardziej zaawansowanego systemu analizy spotkań piłki ręcznej. To tu pomocy przed zeszłorocznym mundialem w piłce nożnej szukał Yaya Toure z Manchesteru City, gdy chciał wyleczyć kontuzję. – Nawet w Europie nie ma takiego szpitala – mówił podczas wizyty. Aspetar na mundialu służył pomocą kadrom Algierii oraz Wybrzeża Kości Słoniowej.
Jak to możliwe? To proste – pieniądze. Pracują tam najwybitniejsi eksperci. Dr Cristiano Eirale był głównym lekarzem Interu Mediolan w latach 2004-2006. Od ośmiu lat piastuje podobną pozycję w reprezentacji Kataru. Dr Robbart van Linschoten na Euro 2000 współpracował z Holandią, potem przez lata pracował z Feyenoordem Rotterdam. A dr Juan Manuel Alonso jeszcze w 2013 roku był szefem departamentu medycznego hiszpańskiej federacji lekkoatletycznej. Takich nazwisk jest o wiele więcej. To specjaliści z różnych sportów.
Szersza rola sportu
Wszystko jest częścią szerszego projektu. „Qatar National Vision 2030” to program rozwoju kraju do 2030 roku. Został wprowadzony siedem lat temu. Sport odgrywa w nim bardzo ważną rolę. Ale po co Katarczykom sukcesy w tej dziedzinie życia?
Częściowo dlatego, że chcą walczyć z otyłością wśród swoich mieszkańców. Katarczycy nie należą do najzdrowszych ludzi na świecie. Z raportu tamtejszego ministerstwa zdrowia wynika, że ponad 71 proc. ma nadwagę. 32 proc. jest otyła lub bardzo otyła. Co piąty Katarczyk ma cukrzycę. Z tego powodu niedawno wprowadzono obowiązkowe lekcje wychowania fizycznego już od przedszkola. Każdy nauczyciel WF-u ma zostać odpowiednio przeszkolony. Sukcesy w sporcie mają zachęcić Katarczyków do aktywniejszego trybu życia. Dzięki temu społeczeństwo ma stać się zdrowsze, co obniży wydatki na służbę zdrowia. To również sposób na to, by zbudować „zjednoczone” społeczeństwo i „budować dumę narodową”, jak to przedstawiono w QNV 2030.
Ale to nie są najważniejsze rzeczy. – Jednym z kluczowych powodów stojących za tym podejściem jest dążenie do zdobycia „miękkiej siły” w krajach będących głównymi partnerami handlowymi, czy, co ważniejsze, potencjalnymi sojusznikami militarnymi. Głównie chodzi o Wielką Brytanię, Francję czy USA – powiedział swego czasu BBC Christopher Davidson, wykładowca na uniwersytecie w Durham, zajmujący się Bliskim Wschodem. – Jeśli sport da szansę krajom Zatoki Perskiej w zyskaniu przychylniejszych nagłówków oraz rozpoznawalności, to może dzięki temu będą postrzegani jako bardziej otwarci, bardziej przyjaźni.
W końcu mówimy o kraju posiadającym 12 tysięcy zawodowych żołnierzy. Rezerwistów nie ma. Większe armie ma ponad 100 państw na całym świecie. Katarczycy nie mają zbyt wielkiego pola do rozwoju. Już teraz mają 13,4 aktywnych żołnierzy na 1000 mieszkańców. Pod tym względem znajdują się w światowej czołówce (dane z raportu International Institute for Strategic Studies z 2012 roku). Allen Fromherz, autor książki „Katar: historia współczesna”, twierdzi, że Katarczycy nie zapomnieli o Kuwejcie. To również mały i bogaty kraj. Ale w latach 90′ został zaatakowany przez Irak. Okupacja trwała przez siedem miesięcy. Kuwejt wyzwoliła dopiero międzynarodowa koalicja w ramach operacji „Pustynna Burza”. – Katar nie chce być widziany jako bezcenny klejnot, który może zostać zgarnięty przez znacznie potężniejszego sąsiada, takiego jak Arabia Saudyjska czy Iran – powiedział Fromherz.
Ze względu na swoje uwarunkowania Katar nie ma szans na to, by kiedykolwiek stać się taką potęgą jak Chiny czy USA. Przecież rodowici Katarczycy i tak stanowią mniejszość we własnym kraju. Na jednego przypada aż pięciu obcokrajowców; najczęściej chodzi o tanią siłę roboczą. Do 2020 roku w Katarze ma mieszkać 2,8 mln ludzi. To tyle, ilu turystów przyjechało w 2011 roku. Jednak większość z nich przybywa zaledwie na kilka dni, a czasem nawet na kilka godzin – na konferencje czy seminaria biznesowe.
To katarski sposób na zdobycie wpływów na świecie. Na przykład „Doha GOALS” to coroczne spotkanie liderów (nie tylko w sporcie, ale również w polityce, biznesie czy mediach) w Dausze. Katarczycy wymyślili sobie, że będą „łącznikami wschodu i zachodu”. Starają się zachowywać neutralność. Często rozwiązują regionalne spory. To tu odbywa się coraz więcej międzypaństwowych konferencji oraz światowych for gospodarczych. To część szerszej strategii. Promują kraj na świecie oraz turystykę, chcąc w ten sposób uniezależnić swoje dochody od ropy i gazu. Te odpowiadają za połowę PKB.
Dziewięć dni, które wstrząsnęło światem
Do grudnia 2010 roku Katar nie był zauważalny w świecie sportowym. Ale to wszystko zmieniło się w przeciągu dziewięciu dni. Najpierw dostali prawo organizacji mistrzostw świata w 2022 roku. Następnie przekonali FC Barcelonę do porzucenia 111-letniej tradycji i umieszczenia na koszulkach reklamy sponsora. Qatar Foundation – organizacja non-profit, zajmująca się rozwojem edukacji oraz nauki – zapłaciło 150 mln euro za pięć lat umowy. Potem sponsorem Barcelony zostały państwowe linie lotnicze, Qatar Airways. Ich rola może się zwiększyć jeszcze bardziej. – Nie ma dla nas rzeczy niemożliwych i jesteśmy otwarci na niespodzianki. Jedną z nich może być zmiana w nazwie stadionu Barcelony – powiedział ostatnio prezes zarządu Akbar Al Baker. Za to Qatar Sports Investment (QSI) to „dziecko” katarskiego komitetu olimpijskiego oraz tamtejszego ministerstwa finansów. QSI jest właścicielem Paris Saint-Germain.
Tu wpływy w świecie piłkarskim się nie kończą. W akademii Aspire przerwę zimową w ostatnich latach spędzały takie kluby jak Bayern Monachium, Schalke 04 Gelsenkirchen, Ajax Amsterdam czy Zenit Sankt Petersburg. Katarczycy mieli też zapłacić duńskiej federacji piłkarskiej za zorganizowanie u siebie dwóch obozów treningowych. W drugoligowym belgijskim KAS Eupen – będącym własnością Aspire, ogrywani tam są piłkarze z akademii – dyrektorem sportowym jest Josep Colomer. To były szef departamentu młodzieżowego w Barcelonie i zdaniem wielu odkrywca talentu Lionela Messiego.
Ale ich macki nie sięgają wyłącznie futbolu. Qatar Investment Authority jest największym udziałowcem Barclays, brytyjskiej firmy holdingowej i sponsora tytularnego angielskiej Premier League. QIA pojawiło się tam w czasie kryzysu. Za to wioska olimpijska z IO 2012 w Londynie znajduje się w rękach Qatari Diar, innej państwowej firmy. Postawi tam 3 tysiące mieszkań na wynajem. Katarczycy budują w Londynie największy wieżowiec w Europie, Shard London Bridge (310 metrów). Koszt? Półtora miliarda funtów. Al-Dżazira, najpopularniejsza arabska telewizja, ma siedzibę w Katarze. Stacja beIN Sport, działająca m.in. we Francji czy w USA, to kolejne dziecko Al-Dżaziry. Wymieniać tak można by jeszcze długo.
Centrum (prawie) wszystkiego
Katarczycy na pewno nie mogą narzekać na nudę. Po tym, jak w 2006 roku zorganizowali Igrzyska azjatyckie, przekonali się do imprez sportowych. Poszli na całość. W zeszłym roku Katar zorganizował mistrzostwa świata w pływaniu na krótkim basenie. W tym zdołał już przyjąć najlepszych piłkarzy ręcznych na świecie, ale zorganizuje również mistrzostwa globu osób niepełnosprawnych w lekkiej atletyce oraz MŚ w boksie. Na 2016 rok zaplanowane są MŚ w kolarstwie szosowym. 2017 to rok przerwy, ale już rok później w Katarze obejrzeć będzie można MŚ w gimnastyce. W 2019 roku odbędą się tam MŚ w lekkiej atletyce, a w 2022 roku do Kataru zjadą najlepsi piłkarze na świecie. To trzecia i druga największa impreza globu. Przyniesie Katarczykom rozgłos, jakiego jeszcze nie mieli.
Tej najważniejszej na razie nie dostali, choć mocno się starali. Zarówno przy wyborze gospodarza w 2016, jak i 2020 roku, nie dostali się nawet do finałowego głosowania. Ale nie poddają się. Mają zamiar kandydować również w kolejnych latach. A z każdym rokiem doświadczenia będą mieli coraz więcej. I ich ofercie będzie coraz trudniej się oprzeć. Tym bardziej, że wiele rozwiniętych państw nie jest już tak przychylnie nastawionych do organizacji wielkich imprez sportowych.
Na razie buduje się obraz Kataru jako małego, ale bogatego państwa, które robi wszystko, aby zostało zauważone i docenione na mapie świata. Pomaga młodym afrykańskim piłkarzom i spełnia ich marzenia, rozwiązuje konflikty, przyczynia się do rozwoju nauki. Ale to tylko jedna strona medalu.
Gorsza strona Kataru
Kulisy przyznania organizacji mundialu w 2022 roku są niejasne. Albo wręcz przeciwnie – bardzo jasne. Ilość dowodów świadczących o olbrzymiej skali korupcji przy wyborze Kataru jest zatrważająca. Została do tego wykorzystana chociażby akademia Aspire. Gospodarza MŚ wybierali członkowie komitetu wykonawczego FIFA z 24 krajów. W 5 z nich działała akademia Aspire. Niedługo przed wyborami zasięgiem objęto Paragwaj czy Tajlandię. Z Paragwaju pochodził Nicolas Leoz, prezydent CONMBEOL (południowoamerykańska konfederacja piłkarska) a z Tajlandii Worawi Makudi. Obaj zasiadali w komitecie wykonawczym (Makudi nadal). Przypadek?
Leoz oskarżany o korupcję był już w latach 90′. W wyborach gotów był poprzeć Anglię, jeżeli zostałby przyznany mu… tytuł rycerski. Brytyjczyków w ogóle nie odwiedził. Przyleciałby do tego kraju, gdyby krajowy puchar – najstarsze rozgrywki piłkarskie na świecie! – zostałby nazwany w jego imieniu. W innym wypadku „nie widział sensu w wizycie”, jak wynika z opublikowanych maili.
Również Aspetar wykorzystywany jest w niecnych celach. Niedawno został sponsorem Paris Saint-Germain na najbliższe 3 lata. Francuski klub dostanie przez ten czas 24 mln euro. Jednak Aspetar nigdzie nie będzie się reklamował. Daje pieniądze praktycznie za nic. Więc o co chodzi? O ominięcie przepisów finansowego fair play. Jak już ustaliliśmy, właścicielem PSG jest QSI. Jednak w myśl FFP nie może inwestować w klub zbyt dużo, gdyż ten nie może przynosić strat (PSG już wcześniej zostało ukarane za złamanie tych reguł). Wszyscy wiedzą, że Aspetar jest powiązany z właścicielem (przez co te pieniądze nie powinny mieć znaczenia w rozliczeniach FFP), ale na papierze wszystko wygląda w porządku, w końcu to dwie różne firmy. Wspomniane 8 mln euro za sezon to więcej, niż dostaje aż 11 klubów angielskiej Premier League, najbogatszej ligi świata, od sponsora zajmującego główne miejsce na koszulce!
Aspetar miał też wpływ na wynik wyborów na gospodarza MŚ 2022. Pieter D’Hooghe, syn belgijskiego członka komitetu wykonawczego, w lutym 2011 roku – trzy miesiące po wyborach! – zaczął pracować w Aspetar. W 2012 roku przeniósł się z rodziną do Kataru na stałe. Kontrowersje budzi też planowany termin rozegrania mundialu. Ma się on odbyć zimą, gdyż latem (temperatura często przewyższa 40 stopni) jest za gorąco. Już MŚ w lekkiej atletyce zostały przełożone na jesień, by było nieco chłodniej.
Alternatywny sposób budowania reprezentacji
Kolejną rzeczą są naturalizacje sportowców. Wszyscy widzieli, jaką farsę Katarczycy uczynili z MŚ w piłce ręcznej. Ich gwiazdą był Danijel Sarić, bramkarz. Sęk w tym, iż reprezentował na arenie międzynarodowej już trzeci kraj. W przeszłości grał w barwach Serbii oraz Bośnii i Hercegowiny. I tak było z większością 17-osobowej kadry. Rodowitych Katarczyków było kilku. Większość reprezentantów została po prostu kupiona. Płacono im nawet 600 tys. euro. – Odbywa się to na zasadzie „sport-paszport”. Nie ma się takich praw, jak obywatele Kataru, ale można reprezentować barwy narodowe tego kraju – tłumaczył Marcin Lijewski. Otrzymał taką propozycję, ale odmówił.
W normalnych warunkach na obywatelstwo czeka się 25 lat i trzeba spełnić kilka warunków – nie przebywać w tym czasie poza krajem więcej niż dwa miesiące z rzędu, posiadać odpowiednie dochody, posiadać dobrą reputację i zachowywać się godnie, nie mieć zatargów z prawem, oraz umieć władać językiem arabskim. Niektóre punkty są bardzo uznaniowe. I nie jest to przypadek. Takie obywatelstwo daje się niechętnie, skoro Katarczycy i tak stanowią mniejszość we własnym kraju.
Podobne propozycje do Lijewskiego otrzymali również Jerzy Janowicz czy Bartosz Kizierowski. W przeszłości Katarczycy rekrutowali kenijskich biegaczy, bułgarskich ciężarowców czy chińskich szachistów. Teraz budują reprezentację w hokeju na trawie.
Chcieli również kupować sobie piłkarzy, ale dekadę temu FIFA zaostrzyła przepisy właśnie po to, by powstrzymać Katarczyków. Oferowali (ponoć) ponad milion euro premii za podpis oraz 400 tys. za każdy rok gry Brazylijczykowi Ailtonowi, byłemu królowi strzelców Bundesligi. Pozyskać mieli również Dede i Leandro z Borussii Dortmund. Teraz istnieje podejrzenie, że akademię Aspire będą wykorzystywać do naturalizowania piłkarzy w zgodzie z przepisami.
Infrastrukturę na piłkarski mundial budują niemal od zera. Wystarczy spojrzeć na liczbę obiektów sportowych w tym kraju.
Ale stadiony budują „modularnie” po to, by potem móc je rozebrać i przekazać innym krajom arabskim czy afrykańskim. Dzięki takiemu rozwiązaniu mają potem nie niszczeć. W Katarze na mecze ligowe przychodzi średnio 5 tysięcy kibiców. Jeden z najlepszych wyników w ostatnich latach to 8 tys. na jednym spotkaniu. Ale by osiągnąć taki wynik, trzeba było zaprosić „dwóch sławnych nepalskich piosenkarzy” oraz cztery hinduskie szkoły. Nepalczyków w Katarze jest 340 tys. (większość z nich pracuje przy budowie stadionów na MŚ 2022, do początku mundialu nawet 3 tysiące z nich może zginąć). Hindusi to najliczniejsza grupa, jest ich aż 550 tys. Katarczyków jest niespełna 300 tys.
Katar nie jest jedyny
W podobny do Kataru sposób uznanie na świecie próbują zyskać Zjednoczone Emiraty Arabskie. Tamtejsze linie lotnicze Emirates sponsorują Wielkie Szlemy, Arsenal (mają prawa do nazwy stadionu do 2028 roku) oraz reklamują się na koszulkach Realu Madryt, Paris Saint-Germain i AC Milan. Ale najważniejszy jest Manchester City. Brat władcy ZEA, Szejk Mansour bin Zayed al Nahyan, kupił angielskiego średniaka w 2008 roku. Od tej pory „The Citizens” wygrali dwa mistrzostwa Anglii, stając się jednym z największych klubów na świecie. Wśród sponsorów znajdują się Etihad Airways (narodowe linie lotnicze, reklamują się na koszulkach oraz w nazwie stadionu), Etisalat (operator komórkowy z ZEA, prawie 100 mln abonentów), Aabar (firma inwestycyjna z ZEA) czy TCA Abu Zabi (organizacja kulturowa promująca ZEA).
Swoje kluby szejk Mansour ma również w Nowym Jorku (USA) czy Melbourne (Australia). Cała rodzina królewska tylko w zagranicznych aktywach posiada bilion dolarów. Katar ma wpływy w Barcelonie, ale ZEA wspiera Real Madryt. Według hiszpańskiego dziennika „AS”, stadion „Królewskich” już niedługo może nazywać się Abu Zabi Santiago Bernabeu.
Katar wszystko stara się robić z wielkim rozmachem. Efektów w sporcie na razie – poza wicemistrzostwem świata w piłce ręcznej – nie widać, ale na to potrzeba czasu, cudów nie ma. W akademii Aspire nie działają czarnoksiężnicy, którzy wyczarują złote medale w trzy lata. Ale to najlepsi z dostępnych fachowców. A Katar swój cel i tak osiąga. Jego rola na świecie stale wzrasta i nikt już nie może lekceważyć tego małego, dwumilionowego kraju. Niezależnie od tego, czy to się komuś podoba, czy nie.